niedziela, 21 czerwca 2009

Banda trojga czyli towarzystwo wzajemnej adoracji albo popierajmy się wzajemnie.




my też lubimy fajne łóżko



zmęczenie wspólną zabawą


i znów nam się udało uciec



wspólny odpoczynek - na pierwszy planie Myszytos i Kora, w głębi Beszamel


prawdziwa przyjaźń pomiędzy Korą i Myszytosem



Czym kierują się zwierzęta akceptując się wzajemnie - nie wiadomo. Może to stałe przebywanie na tym samym terenie, powoduje ograniczenie zachowań agresywnych w stosunku do siebie.

Nasze "dziewczynki" zaakceptowały się i ich relacje wzbudzały nie kiedy podziw u gości i przyjaciół odwiedzających nasze mieszkanie.

Przyjaźń lub wręcz miłość wytworzyła się najbardziej po między Korą a Myszytosem. Te dwa "stwory" potrafiły razem przebywać przez cały dzień, oprócz czasu, kiedy Kora wychodziła na dwór.
Zupełnie inna relacja była pomiędzy Beszamelem a Korą. Tutaj wyglądało to na wzajemną tolerancję i szacunek.
Z resztą cała trójka potrafiła się wspólnie bawić, chociaż jeśli zostało coś zbrojone to Beszamel z Myszytosem umykały w mysie dziury a na "placu boju" pozostawała Kora jakby w oczekiwaniu na naszą reakcję. Zdarzało się też często, że "winowajcy" nie było, bo cała ekipa rozbiegła się po mieszkaniu i ułożyła się na swoich ulubionych miejscach łypiąc z pod oka czy będzie bura za zbrojenie, czy rozejdzie się po kościach. Gdy nie było reakcji - po odczekaniu stosownego czasu - pojedynczo zwierzaczki zbierały się w jednym miejscu, głównie na przedpokoju i dalej brały się do wspólnej zabawy.

Pewien rodzaj berka wymyślił Beszamel i bawiła się w to tylko z Korą. Polegało to na tym, że kotka przechadzała się tuż przed nosem śpiącej Kory tak długo, aż ją obudziła. Wygląd a może zachowanie Beszamela prowokowały Korę do pogoni za nią, po całym mieszkaniu. Tylko do momentu, gdy kicię to bawiło, bo jak tylko uznawała, że już ma dość wskakiwała na jakiś mebel na którym, Kora nie była w stanie jej dosięgnąć i patrząc na Korę z góry wysyłała jej spojrzenie mówiące"złap mnie teraz jak potrafisz". Takie jednak zabawy co dziwne Kora stosowała tylko i wyłącznie w stosunku do swoich domowych koleżanek. Będąc na podwórku żaden kot nie umknął jej uwadze i nie spoczęła dopóki nie zagnała go na drzewo po czym wracała do nas z zadowoloną miną mówiącą "ale mu kota popędziłam co nie"? Swoją drogą do dziś się zastanawiamy czym to było spowodowane, że jedne koty tolerowała a inne goniła, bo przecież nikt ją tego nie uczył.

Nasza banda trojga wspólnie bawiła się i odpoczywała - co prawda kotki wymyślały różne rodzaje zabaw, ale sunia dorównywała im pomysłowością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


KRS 0000069730